Zgodnie z planem pobytu, pierwszy dzień praktyk zakończyliśmy wizytą w kręgielni. Po zamianie naszego banalnego obuwia na specjalistyczne buty (szkoda, że nie pozwolono nam ich potem zatrzymać - przykuwalibyśmy wzrok na szkolnych korytarzach) można było rozpocząć grę. Największą frajdę mieli ci spośród nas, dla których pobyt w kręgielni był debiutem życiowym. Trzeba też było widzieć miny paru dziewczyn noszących zwykle rozmiar XS, kiedy po raz pierwszy podniosły kulę…

Zaczęło się nieźle, a potem było tylko lepiej: czekający na swoją kolejkę mogli podziwiać różnorodne techniki: rozbieg zakończony efektownym kontrolowanym upadkiem, „jaskółkę” brawurowo wykonywaną po każdorazowym wyrzucie czy styl minimalistyczny: bez rozbiegu, z delikatnym wypuszczeniem kuli. Okazało się też przy okazji, że owe kule są niezwykle przydatnym rekwizytem wykorzystywanym do robienia zdjęć. Co prawda nasze rozgrywki miały charakter wyłącznie towarzyski, mimo to wyłoniony został zdecydowany lider, zaś stawkę zamykał przedstawiciel kadry, którym nie był pan Sokołowski.